Morderczo wczesnym rankiem pociąg wtacza się do Kijowa. Punktualnie o czasie, po długiej bujance aklimatyzacyjnej, stanęliśmy na peronie w stolicy Ukrainy. Z czystego wagonu na czysty peron, czystymi schodami do czystego dworca... Jakiego dworca! Jego nowa część bardziej niż stację przywodzi na myśl terminal lotniczy, a część starsza..! Starsza zdaje się zakrzykiwać podróżnych przepychem zdobień, olśniewać wielkimi kandelabrami, budzić respekt przed potęgą wschodnich koleji. Wszystko jest wspanieale zadbane, czyste, nie uświadczysz ni jednego lumpa, dziada – chlora, żebraka. Nad utrzymaniem takiego stanu rzeczy czuwa cała instytucja, włączając sztaby ochrony, sprzątaczy, i różnorakich funkcyjnych w kolorowych kombinezonach. Tylko pozazdrościć...
Zrzucamy garby w enigmatycznej przechowalni i wyruszamy na podbój miasta. Zanurzamy się głęboko w jego trzewia, korzystając z kolejnego majstesztyku – kijowskiego metra. Nie będę znów powtarzał jak jest zadbane i czyste,
>>> i jak wiele osób zatrudnia. Powinienem raczej napisać, że jest godną wizytówką stolicy Ukrainy, i, choć jest schedą po epoce stalinizmu, nadal spełnia swoją rolę wzorowo w kapitalistycznym świecie.
Wielkie, monumentalne budynki w stylu socrealistyczno – imperialnym są twarzą Kijowa. Szerokie rzeki asfaltu ciągną w głębokich wąwozach cegieł, piaskowca i marmuru. Do tychrze dobijają potoki nierzadko krętych, wąskich uliczek wyżłobionych w secesyjnej, imponująco utrzymanej materii. Idąc taką uliczką co i raz trafia się na perełkę architektury, jakąś pałacową kamienicę lub neogotycki gmach teatru. Zdobią je fasady o ciekawych, pastelowych barwach, czasem pokryte bluszczem, najczęściej zaś tchnące wyważoną schludnością. Nad dachami górują lśniące kopuły cerkwi. Zwiedzamy takich kilka, w tym znamienity sobór na skarpie nad Dnieprem.
Dzień mija szybko, na intensywnym zwiedzaniu. Na czas wracamy na dworzec, robimy szybkie zakupy, pokonujemy szyfry sejfów z bagażami i biegniemy na peron. Trafiamy na identyczny wagon co poprzednio, z tą przykrą różnicą, że duchota zostaje spotęgowana przez nieotwieralne okna... To będzie długa noc...